Logo
07
06.2016

Pułapki „chwilówek”




 

Jest wiele sposobów, by szybko zdobyć potrzebne pieniądze. Można na przykład pożyczyć - od rodziny, przyjaciół, albo w banku. Coraz częściej jednak pożyczamy w parabanku. A tych mamy prawdziwy urodzaj. Trudno się zresztą dziwić ogromnemu zainteresowaniu ze strony klientów, skoro pierwszą pożyczkę dają za darmo… Naprawdę za darmo?

 

Pożyczanie przez Internet jest dziś bardzo proste. W wielu przypadkach wystarczy tylko kilka kliknięć, przesłanie skanu dowodu osobistego i przelanie symbolicznej złotówki na rachunek bankowy firmy pożyczkowej, żeby pożyczkodawca dodatkowo mógł zweryfikować wiarygodność klienta i wiedział, na jaki rachunek przelać pożyczkę. Niektóre firmy przesyłają dodatkowo kurierem, już po uruchomieniu pożyczki, ramową umowę, którą trzeba podpisać i odesłać. Umowa umową, ale pożyczkę można dostać na konto już w ciągu 15 – 20 minut, oczywiście pod pewnymi warunkami… niestety, niekorzystnymi.

Szybka pożyczka

Szukając parabanku trafić można na przeróżne reklamy, w których trwa festiwal ofert: najwięcej, najszybciej, najprościej itd. I tu właśnie jest pies pogrzebny, bo skupiając uwagę na tych wszystkich super naj, nie dostrzegamy tych najważniejszych elementów pożyczki czyli warunków umowy, regulaminu, kosztów, zabezpieczeń, umowy itd.

A przecież zawsze kiwamy głową z politowaniem gdy po raz tysięczny słyszymy: „przeczytaj zanim podpiszesz”? Niby wszystko wiemy, niby jesteśmy cwani, niby znamy warunki bo przecież na stronie napisane było, że najtaniej. Ha! Tymczasem dajemy się robić w konia, bo to co piszą w ofertach nijak się ma do warunków umowy, regulaminu, polityki prywatności, tabeli opłat i prowizji oraz innych ciekawostek ukrytych w paragrafach. To przecież te elementy kształtują stosunek prawny, tzn. określają prawa i obowiązki stron, o ile pozostają w zakresie swobody umów (art. 3531 kodeksu cywilnego), a zdarza się, że nie pozostają, ale to inna bajka.

Parabankowi – pożyczkodawcy, by uznać, że zgadzamy się na wszystko, wystarczy zazwyczaj jedynie „podpis klienta” na odpowiednich oświadczeniach, co w internecie przybiera postać niewinnego kliknięcia myszką. Klikamy więc na oślep wychodząc z założenia, że takie kliknięcie to tylko kliknięcie i nic nie znaczy, ot, taki mały kroczek w kierunku upragnionej pożyczki. Gdy tymczasem takie „oświadczam, że zapoznałem się…”, „znane mi są….”, „akceptuję…” i takie tam mają swoje konsekwencje prawne. Wszyscy w to klikamy, czyż nie?

Ale kto by to czytał?

Panuje powszechne przekonanie, że problem z internetową pożyczką z parabanku zaczyna się wtedy, gdy termin zapłaty raty minął, a pieniędzy ani widu, ani słychu. Otóż nie!

Problem zaczyna się dużo wcześniej, czyli z chwilą zaciągnięcia pożyczki, ponieważ zwykle nie zwracamy uwagi na „otoczkę prawną”, czyli warunki umów i regulaminów. A licho nie śpi. Firmy pożyczkowe, zwłaszcza te pożyczające kasę przez Internet bardzo liczą na to, że nie będziemy czytać, że nie będziemy pytać, że podpiszemy lub klikniemy każde oświadczenie byle tylko już dostać tę kasę. Działa tu jeszcze przy okazji pewien mechanizm, który uwalnia w nas pokłady odwagi, ponieważ wierzymy temu co na ekranie komputera o firmie możemy przeczytać – a widzimy tylko słowa klucze: rzetelna, uczciwa, niskie raty, dobre warunki, łatwa pożyczka, bez czekania… itd. I obrazek uśmiechniętej rodziny w dobrych ciuchach, z gromadką dzieci i psem na uroczej kanapie z IKEA, przed ogromnym telewizorem na ścianie, słowem - dobrobyt. Kto by tam czytał jakieś paragrafy, prawda?

Tymczasem, żeby wybrać najbardziej przyjazną firmę pożyczkową należałoby zignorować obrazki i hasła reklamowe i zacząć od dokładnego przeczytania tych wszystkich warunków, regulaminów i tabeli opłat. Ale cóż, skoro niektóre umowy napisane są tak, że prawnik za serce się chwyta gdy czyta. Jeśli nie wiemy jak czytać takie umowy, co jest ważne, co groźne, co nas czeka, możemy zapytać prawnika, np. tutaj: https://anuluj-dlug.pl/advice/step_1

 

Zgniłe jajo?

Pierwsza pożyczka przez wiele firm jest rzeczywiście udzielana za darmo, ale pod zasadniczym warunkiem: spłaty całego zadłużenia w terminie. W TERMINIE – należy podkreślić, bo jeden dzień opóźnienia niweczy wszystko. Oznacza to, że spłata pożyczki musi się znaleźć na koncie pożyczkodawcy W TERMIENIE. Nie można tego mylić z wykonaniem przelewu w terminie. Zdarza się bowiem, że pożyczkodawca korzysta z usług takiego banku, który wieczorami, w weekendy lub dni wolne nie przyjmuje przelewów automatycznych i trzyma je „w poczekalni” do pierwszego dnia roboczego po wolny, kiedy to rozksięgowuje je na konta klientów. Oznacza to, że przelew wykonany w piątek, na konto firmy wpadnie dopiero w poniedziałek… i kłopoty gotowe bo termin nie został dotrzymany.

Jeśli zmieściliśmy się w terminie i oddaliśmy pożyczkodawcy całą kwotę – nie będzie do nas rościł żadnych pretensji, a wręcz przeciwnie – zwiększy nam limity pożyczkowe i będzie zachęcał do dalszego korzystania ze swoich usług, ale już nie za darmo.

 

Jednak co się stanie, jeśli nie dotrzymamy terminu spłaty? Będą kłopoty, ponieważ ciągnie to za sobą szereg komplikacji i – niestety – bardzo daleko idące konsekwencje. Pożyczkodawca, w zależności od treści umowy, zazwyczaj  może:

- naliczać odsetki ustawowe za opóźnienie w z zapłacie (7% rocznie; tę możliwość daje mu art. 481 k.c.);

- naliczać odsetki maksymalne (14% rocznie)

- naliczać odsetki karne (według umowy)

- naliczyć dodatkową opłatę za przekroczenie terminu zapłaty (według umowy, z tym że judykatura traktuje to często jako karę umowną, która jest tu niedozwolona, gdyż ustanowić ją można tylko na wypadek zabezpieczenia roszczenia niepieniężnego; por. art. 481 kodeksu cywilnego i następne)

- naliczać zryczałtowane opłaty za monity, smsy, wezwania do zapłaty, telefony (w zasadniczej mierze praktyki te są uznawane za niedozwolone, jako oderwane od realnych kosztów)

- naliczyć opłatę za skierowanie sprawy do firmy windykacyjnej (wydaje się, że wierzyciel winien to robić na własny koszt, a nie na koszt dłużnika)

- naliczyć opłatę za wizytę domową tzw. „windykatora terenowego” (według umowy)

- skierować sprawę do sądu z żądaniem wydania nakazu zapłaty w postępowaniu upominawczym lub nakazowym (tę możliwość gwarantuje prawo cywilne)

- skierować sprawę do e-sądu z wnioskiem o wydanie nakazu zapłaty w elektronicznym postępowaniu upominawczym (tę możliwość gwarantuje prawo cywilne).

 

Włos się jeży, ale jest rozwiązanie…

Strasznie to brzmi, ale prawda jest taka, że długi trzeba spłacać. Nie oznacza to jednak, że wszystkie naliczone kary i roszczenia oboczne są zasadne. Można skutecznie bronić się przed wierzycielem, a celem tej obrony będzie przede wszystkim zmniejszenie kwoty zadłużenia. Co więcej, można niekiedy doprowadzić do sytuacji, w której wierzyciel będzie mógł dochodzić wyłącznie roszczenia głównego (kwoty pożyczonych pieniędzy) oraz ustawowych odsetek ustawowych za opóźnienie (7%) i nic poza tym.

Jeśli zatem mamy świadomość tego, że nie uda nam się spłacić zadłużenia w terminie, a od zawarcia umowy nie minęło więcej niż 14 dni, to zazwyczaj można doprowadzić do opisanej wyżej sytuacji. Wymaga to jednak wnikliwej analizy umowy i zasięgnięcia opinii prawnej. Po 14 dniach od podpisania umowy sprawa komplikuje się już na tyle, że najskuteczniejszym sposobem obrony jest dążenie do stwierdzenia nieważności najbardziej dolegliwych klauzul.

 

Klauzule niedozwolone

Niedozwolone postanowienia umowne nie wiążą nas z mocy prawa, jeśli posiadamy status konsumenta czyli nie zaciągamy pożyczki na działalnością gospodarczą lub na swoją spółkę. Klauzule nieważne z mocy prawa wymienione są w rejestrze klauzul niedozwolonych, który prowadzony jest przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (http://uokik.gov.pl/rejestr/).

 

Dom z działką za 10 000 zł

Wiele firm oferuje również pożyczki na większe kwoty pod zastaw ruchomości (np. samochodu) lub nieruchomości (działki, mieszkania, itp.). Na jedną z takich pożyczek skusił się pan Marek, który pożyczył 10.000 zł pod zastaw domu, myśląc sobie: „przecież nawet gdybym nie dał rady tego spłacić, to nie zabiorą mi domu wartego 200 000 zł dla 10.000 zł”. A jednak… Egzekucja z nieruchomości jest możliwa w świetle prawa, a co więcej – z treści samej umowy, którą pan Marek podpisał wynikało, że ma tego pełną świadomość i na to się zgadza.

Wprawienie machiny sądowej w ruch wywołuje pewien automatyzm działania, który polega na tym, że przy spełnieniu przesłanek i bierności dłużnika (np. z tego powodu, że przesyłka sądowa została wysłana na nieprawidłowy adres pożyczkobiorcy, o czym przecież Sąd nie może wiedzieć, bo ten adres podaje wierzyciel) prowadzić może właśnie do tak kuriozalnych sytuacji jak kradzież domu w mocy prawa. Oczywiście istnieją instrumenty prawne, które pozwalają na „odkręcenie” tej karuzeli absurdu, jednak dużo łatwiej (i taniej) jest zapobiegać niż leczyć.

 

Chroń swoje dobra

Zrozumiałe jest, że mało kto ma ochotę na czytanie regulaminów, umów, polityki prywatności, itp. przed zawarciem umowy. Taka niefrasobliwość, czyli zgadzanie się na wszystko bez czytania regulaminów i umów, może mieć bardzo daleko idące konsekwencje. Można temu zapobiec zlecając prawnikowi analizę tych umów. To pozwoli oszczędzić wielu niepotrzebnych i przykrych okoliczności, a przede wszystkim doprowadzi do sytuacji, w której klient decydując się na pożyczkę będzie miał świadomość, czy w ślicznym opakowaniu nie kryje się zgniłek.

Na dynamicznie rozwijającym się rynku pożyczkowym można znaleźć uczciwych graczy. Niestety, dużo łatwiej nadepnąć na finansową minę, której wybuch – zwykle z opóźnieniem – powoduje rażący wzrost kosztów pożyczki, nawet tej dawanej za darmo. Dodatkowe opłaty są często nieudolną i bezprawną próbą obejścia zakazu lichwy (art. 359 k.c.), a metody windykacyjne polegają na grożeniu, straszeniu i nękaniu. W takich sytuacjach uginać się jednak nie można. Wręcz przeciwnie – trzeba iść do Sądu z podniesioną głową i nie w roli dłużnika z umowy pożyczki, a wierzyciela w sprawie o ochronę dóbr osobistych.

 

/PG

 

Masz problem z windykacją lub egzekucją? Zapytaj prawnika Anuluj-Dług.pl https://anuluj-dlug.pl/advice/step_1